Poznaj historię kościoła w Paluzach i tragicznej śmierci proboszcza

2016-09-18 09:12:49(ost. akt: 2016-09-18 09:27:31)
Gotycki kościół w Paluzach.

Gotycki kościół w Paluzach.

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Kościół w Paluzach w gminie Bisztynek to gotycka budowla rozbudowana w XIX wieku. Wart jest odwiedzenia choćby ze względu na zachowane tam unikatowe malowidła na emporze organowej oraz tragiczną historię z końca II wojny światowej, której był świadkiem.
Paluzy to ostatnia warmińska wieś przy północnej granicy dominium dawnego powiatru reszelskiego. Następne są Bajdyty, które leżą już poza Warmią. Granica Warmii pokrywa się z granicą gminy Bisztynek, łatwo więc ją odnaleźć, choćby po tabliczkach informujących o początku obszaru gminy. Rośnie tam także okazały dąb, posadzony kiedyś na granicy powiatów reszelskiego i bartoszyckiego.

Zaraz zaczęto
budowę

Paluzy założył prepozyt warmiński Jan i wójt krajowy Henryk Luter. Przywilej lokacyjny nosił datę 10 marca 1345 r. Wszystko wskazuje na to, że zaraz po lokowaniu wsi rozpoczęto budowę kościoła. Istniał on bowiem już w 1355 r. pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny. Konsekrował go 20 czerwca 1409 r. biskup Henryk Vogelsang ku czci Krzyża, Matki Boskiej, św. Katarzyny i Wszystkich Świętych.

Co działo się z kościołem pomiędzy 1355 a 1409 rokiem? Prawdopodobnie uległ zniszczeniu i wybudowano go na nowo. W 1890 r. kościół rozbudowano, niszcząc przy okazji strop z polichromią z 1693 r. Ponownej konsekracji w 1896 r. dokonał biskup Andrzej Thiel ku czci Matki Boskiej i św. Walentego.

Kościół w Paluzach przed Ii wojną światową.
Fot. zbiory własne A. Grabowskiego
Kościół w Paluzach przed Ii wojną światową.
Kościół w Paluzach to budowla gotycka, orientowana, murowana z cegły o wiązaniu polskim, na podmurówce z kamienia polnego. Kościół jest salowy z zakrystią stanowiącą kaplicę chrzcielną od północy i kuchtą od południa oraz imponującą wieżą widoczną z wielu kilometrów.

W 1890 r. kościół przedłużono o jedną oś okienną i dobudowano prezbiterium z zakrystiami. Stropy kościoła są drewniane. W kruchcie zachowała się polichromia z XVII w. W dawnej zakrystii sklepienie jest krzyżowo-żebrowe, pokryte barokową polichromią. Wieża jest trzykondygnacyjna, z charakterystycznymi, ostrołukowymi tynkowanymi blendami. Zakończona jest uskokowo-sterczynowymi szczytami i siodłowym dachem o osi równoległej do dachu nawy.

Obrazy robią
wrażenie

Do najcenniejszych elementów wyposażenia kościoła należą malowidła przedstawiające sceny ze Starego Testamentu ozdabiające chór muzyczny.

Empora organowa to dzieło późnorenesansowe. Malowidła dodatkowo opisane są w języku łacińskim. Widzimy tam sceny zabicia Abla przez Kaina, ofiarę Abrahama z syna Izaaka, uwięzienie Józefa przez jego braci w dole na pustyni, Mojżesza z tablicami dekalogu oraz postacie proroków.

We wnętrzu zachowały się także dwa barokowe konfesjonały i cztery barokowe świeczniki procesyjne z rzeźbami aniołów. Na ścianach cennych jest osiem obrazów Apostołów z końca XVII wieku, które mogły być malowane przez malarza z Bisztynka o nazwisku Langhanki. Ołtarze główny i dwa boczne pochodzą z końca XIX wieku i wykonane są w stylu neogotyckim.

Wrażenie na widzu robią obrazy Drogi Krzyżowej odnowione w 2009 r. dzięki wsparciu niemieckich rodzin — potomków dawnych mieszkańców Paluz. Pod scenami malowanymi na płótnie zachowano niemieckie nazwy stacji Drogi Krzyżowej pisane gotykiem.

Tragiczna śmierć
proboszcza

Kościół w Paluzach to obiekt pamiętający tragedię. jaka rozegrała się tu pod koniec II wojny światowej. Warto ją przypomnieć.

Od 12 grudnia 1929 r. do 29 stycznia 1945 r. proboszczem parafii był Johannes Marquardt. We wrześniu 2007 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Dotyczy on łącznie 34 osób duchownych i świeckich z terenu Warmii.

Biskup Maksymilian Kaller oraz ks. Johanes Marquardt (w cylindrze) w latach 30-tych XX wieku, podczas wizyty biskupa w Bisztynku.
Fot. Aloys Lindenblatt
Biskup Maksymilian Kaller oraz ks. Johanes Marquardt (w cylindrze) w latach 30-tych XX wieku, podczas wizyty biskupa w Bisztynku.
Ks. Marquardt został zastrzelony 29 stycznia 1945 r. przez radzieckich żołnierzy. Siostra katarzynka A. Angella, świadek śmierci księdza, tak opisała to wydarzenie: "(...) Gdy Rosjanie weszli na plebanię, zażądali najpierw, aby na górę wyszedł ksiądz. Zaraz potem musieliśmy również pójść.

Odebrano nam zegarki. Księdza pytano również o inne wartościowe rzeczy. Po krótkiej naradzie Rosjan wszystkie osoby musiały się stawić na podwórku plebanii. (...) Podczas gdy na zewnątrz zostali rozstrzelani najbiedniejsi, dwóch innych Rosjan, którzy przeszukiwali plebanię, zażądało od nas, sióstr, klucza od szafy, w którym przechowywane były sprzęty kościelne.

Ponieważ (...) nie wiedziałyśmy niczego o kluczu, wezwałyśmy szybko księdza (...) Stał już na dworze gotowy umrzeć. Gdy ksiądz otworzył szafę, zażądali jeszcze innych wartościowych rzeczy, które im spokojnie przekazał. Zaraz potem wszedł inny Rosjanin, ustawił nas troje w sali, księdza w środku. Padł strzał, trafił księdza w prawą skroń i zabił".

W tym samym czasie rozstrzelano wielu mieszkańców Paluz, a także uciekinierów.

Inna wersja
wydarzeń

Nieco inna relacja mówi, że ks. Marquardt oddał życie za zdenerwowanie swej gospodyni, która weszła w konflikt z pracownikami i robotnikami polskimi.

Konflikt powstał na tle spalonego drewna przez robotników polskich, a należy dodać, że mrozy tej zimy były duże. Opał był przeznaczony do kuchni, zdenerwowana gospodyni zażądała wyjaśnień.

Polacy o całym zajściu opowiedzieli Rosjanom po ich przybyciu do Paluz. Czerwonoarmiści zaraz rozstrzelali przed domem gospodynię, a ks. Marquarda uznali za jej męża.

Pomyłka ta miała często miejsce; prawosławni duchowni byli żonaci. "Postawili go dlatego z obiema siostrami katarzynkami, które były w Paluzach, w pokoju pod ścianą. Trzech wycelowało i strzelało. Ksiądz i siostry upadły, siostry jednak tylko ze zrozumiałego strachu". Wszystkie trzy kule trafiły ks. Marquarda, zabijając go na miejscu.

Ciało księdza odnaleziono dopiero w pierwszych dniach maja 1945 r., w płytkim stawie na łące nieopodal Paluz. Znalezione ciało młody mężczyzna ułożył na płozie i zaprzęgiem konnym przywiózł do Paluz. Razem z nim szedł grabarz Wölki, jeden mężczyzna i cztery kobiety.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mes #2068408 | 217.99.*.* 18 wrz 2016 21:25

    Nie Jan tylko Johann i nie Henryk Luter tylko Heinrich Luter. Nie kombinujcie znowu

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5