Daleko od głównej drogi wytwarza wyborne sery

2016-03-28 08:33:58(ost. akt: 2016-03-28 08:43:02)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Jej sery, twarogi, ocet, nalewki już zdobyły podniebienia uczestników miejskich imprez i festynów w Bisztynku i okolicach. Katarzyna Onyszczuk z Lądka wraz z mężem prowadzi ekologiczne gospodarstwo rolne. Zajęła się wytwarzaniem zdrowej i naturalnej żywności, bo jej krowy dają trochę za dużo mleka.
Żeby poznać smaki wytwarzanej w domu przez panią Katarzynę żywności trzeba pojechać do Lądka.

— Nie do Lądka Zdroju, tylko do Lądka bez „zdroju” — tłumaczy często przez telefon.

Trudno jest trafić do jej domu osobom nie znającym dokładnie okolicy. W Troszkowie skręcić trzeba w gruntową drogę z Lądka, a we wsi w lewo, w kierunku Księżna, na kolonię.

— Osiem lat temu wyprowadziliśmy się z niewielkiego gospodarstwa rolnego pod Warszawą, bo mąż marzył o koniach, a tam mieliśmy za mało miejsca. Kupiliśmy gospodarstwo w Lądku. Tu nasze dwa konie mają dużo miejsca. Od razu nam się tu spodobało, bo jest daleko od głównej drogi. Teraz czasem przeklinamy tę dziurawą drogę prowadzącą do nas, ale generalnie mamy tu ciszę i spokój — wyjaśnia pani Katarzyna.

Gospodarstwo to 20 hektarów, w większości łąki. Aby je wykorzystać, małżeństwo kupiło krowy rzadkiej dziś rasy „czerwona polska”. Krowy miały się paść i rodzić cielęta przeznaczone do dalszej hodowli. Okazało się jednak, że dają znacznie więcej mleka niż na potrzeby własnych cieląt. Z tym nadmiarem trzeba było coś robić i zajęła się nim pani Kasia.

— Z zawodu jestem biotechnologiem rolniczym, więc bakteriami zajmowałam się wcześniej naukowo. Teraz czynię to praktycznie wytwarzając sery — śmieje się gospodyni.

Pytam jakie sery wytwarza. Zamiast odpowiedzi, kilka ich rodzajów pojawia się na stole. To dojrzewający twaróg z ziołami, sery smażone „Landau” (od niemieckiej nazwy Lądka), mozarella, twaróg w skorupce z ziół i przypraw. Smakuję po kolei. Niebo w gębie...

— W tej chwili wytwarzam siedem rodzajów sera. Także sery żółte, choć nie mam jeszcze odpowiednich warunków dla ich dojrzewania — mówi pani Kasia.

Co to za
dziwne przepisy?

Przyszła dojrzewalnia już stoi na terenie siedliska. To zupełnie nowy budynek. Trzeba go jeszcze wyposażyć, na co wciąż brakuje czasu i pieniędzy. W kuchni domu zauważamy wiadra i pojemniki z mlekiem oraz twarogami w różnym stadium ich „zaawansowania”.

— Krowy doję dwa razy dziennie. Sąsiadka mnie tego nauczyła — śmieje się gospodyni. — Poza serami wywarzam masło i jogurty. Maślankę wypija mąż, bo bardzo lubi — dodaje pani Kasia.

Jej produkty są wytwarzane z mleka niepasteryzowanego i nieodtłuszczanego. Przepisy poznała czytając książki i uczestnicząc w szkoleniach serowarskich. Gospodyni narzeka jednak na przepisy.

— W styczniu weszły w życie nowe przepisy o sprzedaży bezpośredniej produktów rolniczych. Niestety, nadal nie pozwalają na sprzedaż produktów przetworzonych, a za takie uznaje się między innymi sery. Nie mogę więc tego co wytwarzam sprzedać. Dlatego moje sery jemy w domu, rozdaję je znajomym, pojawiam się z nimi na festynach. Mam nadzieję, że przepisy zostaną zmienione — mówi Katarzyna Onyszczuk.

Pokazuje dyplomy za zajęcie czołowych miejsc w regionalnych konkursach „Smaki Warmii, Mazur i Powiśla na stołach Europy”.

— Proszę zauważyć, że z jednej strony żywność wytwarzana tradycyjnie jest promowana przez konkursy, a z drugiej przepisy zabraniają sprzedaży. Nie uważa pan, że to dziwne? — pyta gospodyni.

Nie wszystko
robię sama

Poza serami pani Kasia eksperymentuje także z owocami. Wyjątkowymi, bo to odmiany jabłoni, śliw i grusz pamiętające czasy Prus Wschodnich. Z antonówek robi ocet jabłkowy (o winnym smaku, zawierający podobno mnóstwo mikroelementów) oraz pikantny sos, świetnie nadający się do mięs.

— Podaję go do ryżu i smażonego kurczaka. To taka warmińska, słodko-kwaśno-ostra „chińszczyzna” — śmieje się pani Kasia.

W gospodarstwie jest też pasieka oraz kury i perliczki dające przepyszne jaja.
— Nie jestem jakąś nawiedzoną ekolożką. Nie jest tak, że usiłuję wszystko sama wytworzyć. Korzystam ze sklepów, gdzie kupuję warzywa i przyprawy. Własnego ogródka nie uprawiam, bo nie lubię grzebać w ziemi. Dbam jednak, aby produkty, które kupuję i wywarzam były zdrowe – mówi Katarzyna Oniszczuk.

Po rozmowie oglądam jeszcze siedlisko. To stary dom i oboro-stodoła. Odwiedzamy czerwone krowy. Akurat odpoczywają i nie mają zamiaru wychodzić na spacer, mimo próśb gospodyni, aby się zaprezentowały. Pani Kasia przytula jedno z cieląt. Jej i męża marzeniem jest stworzenie tu gospodarstwa agroturystycznego. Ich gospodarstwo jest na razie „tylko” ekologicznym, z odpowiednimi certyfikatami. No i ma nazwę „Alte Haus — Stary Dom”. Na uruchomienie agroturystyki musimy jeszcze poczekać.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
 Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5