A pani w szkole powiedziała, czyli jubileusz szkoły w Satopach

2015-06-02 07:47:04(ost. akt: 2015-06-02 21:33:15)
Elżbieta Mierzyńska podczas jubileuszu szkoły w Sątopach.

Elżbieta Mierzyńska podczas jubileuszu szkoły w Sątopach.

Autor zdjęcia: archiwum Elżbiety Mierzyńskiej

Szkoła Podstawowa w Sątopach obchodziła 30 maja jubileusze 50-lecia powstania i nadania jej imienia Marii Konopnickiej. W obchodach uczestniczyła absolwentka tej szkoły Elżbieta Mierzyńska. Oto jej wrażenia z jubileuszu.
Są miejsca, czasy i ludzie, których się nie zapomina - chyba przy okazji każdego jubileuszu szkoły wypowiada się te słowa. Jakie konkretnie jeszcze hasła padają, gdy taki jubileusz obchodzi szkoła podstawowa na wsi, gdy zjeżdżają do niej absolwenci z 50 lat działalności tej szkoły i patrzą na siebie wprost w oczy przedstawiciele kilku pokoleń?

To ciekawe słuchać tego, co czują ludzie, którzy widzieli siebie jako dzieci, a potem po latach spotykają się w szkolnej ławce jako babcie i dziadkowie? Jak oceniają drogę, którą przeszli z wiejskiej szkoły w te inne światy, jakie musiały się zdarzyć i oddaliły je one od miejsc, czasu i ludzi, o których się nie zapomina?

Przeżyłam to osobiście w minioną sobotę w Szkole Podstawowe im. Marii Konopnickiej w Sątopach - wieś położona między Reszlem a Bisztynkiem. Reszel widoczny jest jak na dłoni z pagórków, Bisztynek zakrywa ciemny las.

Odprawiający mszę ksiądz proboszcz Sątop celebrował ją w towarzystwie muzyki organowej w sposób szczególny. Zresztą zaprosił do wspólnego „odprawiania” absolwentów. To ksiądz pierwszy otworzył rzekę wspomnień. Kiedy mówimy „szkoła”, to co najpierw przychodzi nam na myśl – pytał i zaraz sam odpowiadał. Pierwsza myśl, to budynek. Zawsze będziemy go opisywać lub pokazywać palcem, gdy zdarzy się go mijać.

Potem wspomnieniem są nauczyciele, głównie „pani”. Bo to „pani” była kiedyś argumentem i najwyższym autorytetem w dyskusji z rodzicami, zatem mówiło się z mocą „...a pani w szkole powiedziała...”.

Potem we wspomnieniach starej szkoły jest linijka. Tak, zwykła, drewniana linijka, jakich chyba teraz nie ma. Ta linijka niby batuta w ręce dyrygenta, pokazywała co ma się dziać. Przywoływała do porządku stukiem w blat stołu, przynaglała, kontrolowała, pokazywała ważne znaki na tablicy, ale bywało, że była narzędziem do udzielenia ostrej nagany w formie „łapki”, kto przeżył, ten wie.

Potem absolutnie bezwarunkową miłością we wspomnieniach obdarzana jest woźna, zawsze zatroskana losem dzieci, przeżywająca każde niepowodzenie, zawsze po naszej stronie. Szacunkiem obdarzany jest woźny, zawsze nawołujący do wycierania butów i nie deptania trawników. Na pytanie „dlaczego”, odpowiadał „bo tak trzeba”.

Potem we wspomnieniach przebiegają postacie koleżanek i kolegów oraz obrazki z lekcji - przedmioty fajne lub te, na których człowiek rozum ze strachu tracił. Finałem wspomnień są przygody.

Oczywiście w dniu jubileuszu szkoły, największą przygodą było spotkać koleżanki czy kolegów, których nie widziało się od czasów dzieciństwa, a los, jak to zawsze w przypadku absolwentów szkół ze wsi, rozrzuca je daleko stąd, puszcza na wielką wodę, taka konieczność.

Już szkoła średnia zabiera uczniów do różnych miast, a studia ostatecznie zasypują ścieżki dawnych kontaktów. Spotkanie po latach jest zatem niecodziennym przeżyciem, zwłaszcza gdy już rozpoznać siebie nawzajem bez wcześniejszego przedstawienia się, staje się prawie niemożliwe.

Sątopska podstawówka zaczęła działalność w 1947 roku w starych murach w Biskupiej Woli – to część Sątop, w której stał pałacyk – rezydencja letnia biskupów warmińskich, obecnie osuwająca się bez najmniejszej troski o nią w nicość.

Dzieci w klasach było tak wiele, że siedziały po trzy osoby w jednej ławce. Atramentem byli umazani wszyscy. Działalność w nowych murach – z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego, rozpoczęła szkoła w styczniu 1965 roku. O otoczenie szkoły i porządki po placu budowy zatroszczyli się rodzice dzieci.

Potem w szkole następowały zmiany, zmiany i zmiany. Raz było trudniej, raz lżej. Uczniowie odnosili różne sukcesy. Dużo uwagi poświecono poprawie estetyki szkoły. Powstało tu także centrum sportu i rekreacji, są dodatkowe sale do gimnastyki korekcyjnej oraz fitnes. Dołączono też do szkoły punkt przedszkolny.

Oprócz sal lekcyjnych i klas z komputerami z dostępem do Internetu, są gabinety logopedy i pedagoga, biblioteka, świetlica, stołówka, kolorowe trzy klasy edukacji wczesnoszkolnej. W szkole organizowane są liczne konkursy poetyckie, historyczne, matematyczne, plastyczne czytelnicze oraz z wiedzy o Unii Europejskiej. Czy bardzo się ta szkoła dziś różni od szkół w mieście? Chyba już nie.

Podstawówki zwykle kojarzyły się z drogą pod górkę – w Sątopach jest to także górka, nawet spora, ale uczniowie idą do szkoły aleją starych i dorodnych drzew, która powinna być pod ochroną z powodu walorów przyrodniczych i ochrony krajobrazu, w którym aleja tworzy specyficzny klimat wśród warmińskich pagórków.


W dniu jubileuszu absolwenci oraz aktualni uczniowie spotkali się przy kilku tortach, stole zastawionym ciastami domowego wypieku, a potem przy grochówce i pieczonych kiełbaskach. Mimo wielu wzruszeń królował śmiech i mnóstwo zdjęć na pamiątkę. Można było także przy okazji obejrzeć e kroniki, zajrzeć do wszystkich klas, popatrzeć na ekspozycje artystyczne, będące pokłosiem pasji i zainteresowań wielu osób, które przybyły na uroczystość nawet z daleka.

Oblegane było też popiersie Marii Konopnickiej oraz tablica pamiątkowa. Cytowano patronkę – „Niech to, cośmy przeżyli, długo krzepi nas” oraz to piękne stwierdzenie: „Nie przychodzę uczyć dzieci, ani też bawić, przychodzę śpiewać z nimi”.

I właśnie śpiewy ozdabiały znaczną część uroczystości, podczas mszy, gali w szkole oraz spotkania towarzyskiego. Czas płynie, ale wspomnienia krzepią niejedno serce.

Szkoła w Sątopach przygotowała piękne spotkanie – proszę aby organizatorzy (nie wymieniam nazwisk, bo obawiam się, że kogoś pominę) przyjęli gratulacje od byłej uczennicy. Byłam tu dawno temu jedną z wielu roześmianych dziewcząt, a przybyłam jako wzruszona babcia…

Nigdy nie krępowałam się przyznać, że uczyłam się w wiejskiej szkole i że znam prawdziwą drogę pod górkę. Kłaniam się wszystkim, którzy artystycznie ubarwili ten dzień. Specjalne podziękowania za – grochówkę!

Elżbieta Mierzyńska


]kliknij[/url]

Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna[/quote]

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5