Ilu jeszcze musi umrzeć, abyśmy zostali wspólnotą?

2015-04-11 13:25:46(ost. akt: 2015-04-11 13:36:15)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu.

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu.

Autor zdjęcia: sxc.hu

2 kwietnia wspominaliśmy świętego Jana Pawła II w związku z 10 rocznicą jego śmierci. Wczoraj minęła 5 rocznica katastrofy smoleńskiej i znów wspominaliśmy umarłych. Nie ma oczywiście niczego złego we wspominaniu zmarłych. To jest przypisane ludzkiej naturze. Przy okazji wspominania tych dwóch wydarzeń dopadła mnie (na pewno nie tylko mnie) refleksja. Nie znajduję odpowiedzi na pytanie: ilu jeszcze musi nas umrzeć, abyśmy poczuli się wspólnotą?
Zarówno po śmierci Jana Pawła II jak i po śmierci 96 osób w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem przez jakieś dwa, trzy dni byliśmy jednym organizmem, niezależnie od poglądów politycznych. Po katastrofie ta wspólnota runęła już podczas dyskusji nad miejscem pochówku prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jedni wykrzykiwali: „tylko nie Wawel”, drudzy przekonywali, że „tylko Wawel”. Później pojawiły się teorie i hipotezy do reszty nas dzielące.

Po śmierci papieża kibice Cracovii i Wisły Kraków poszli w marszu braterstwa i obiecywali pokój między sobą. Pokój skończył się wraz z pierwszym pobiciem kibica jednej z tych drużyn przez fanatyków drugiej.

Nie znajduję odpowiedzi na pytanie” „dlaczego trwało to tak krótko?” Po jednej i drugiej śmierci szukaliśmy tej wspólnoty i ją znajdowaliśmy, ale tylko na chwilę. Dlaczego nie na dłużej? Mój kolega psycholog przekonywał mnie, że jedną z najcięższych psychologicznie sytuacji, trudnych do zniesienia jest taka, kiedy nie możemy wskazać winnych tej tragedii czy dramatu. Dlatego ktoś kto stracił najbliższą osobę w wypadku drogowym zawsze tworzy własne teorie na temat jego przyczyn z jednoczesnym eliminowaniem winy zmarłego. Ale przy wypadku jest kogo obwiniać, nawet niesłusznie. A jeśli nie ma kogo, tak jak z gradobiciem w Bisztynku 4 lica 2012 roku. - W takiej sytuacji, aby ukoić ból bardzo szybko zaczynamy poszukiwać i znajdujemy winnych tego, co dzieje się już po zdarzeniu – mówił mój kolega po tym gradobiciu.

Miał rację, bo już następnego dnia jakoś znikła ochota do współpracy wśród mieszkańców miasteczka, a pojawiły się spory o to kto ile i dlaczego dostał dachówek i jak to załatwił? Zamiast więc wskazać winnego gradobicia, którego pośród ludzi nie było wyszukiwano innych sytuacji, które rozładują napięcie, poprzez zrzucanie winy na np. sąsiadów lub urzędników.

Po katastrofie poszukiwanie winnych jest oczywiste. W momencie, gdy zaczęliśmy ich szukać i stawać się wybitnymi specjalistami od katastrof lotniczych czar wspólnotowy prysł. Zgodnie z teorią mojego kolegi inaczej być nie mogło. Mnie jednak szkoda, że atmosfera pękła jak mydlana bańka i, że – jakby to nie zabrzmiało – musimy poczekać do kolejnej tragedii na powrót poczucia wspolnoty.

Andrzej Grabowski

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Samo życie #1710313 | 178.36.*.* 11 kwi 2015 14:41

    Wspólnota, o której Pan myśli, a poczucie wspólnoty,o której Pan pisze, to są moim skromnym zdaniem dwa odrębne stany. Prawdziwą wspólnotę buduje się latami, poprzez wielokrotne współdziałanie w zwykłym, codziennym życiu. I dlatego, jeśli powstanie, jest trwała. Poczucie wspólnoty np, przy przeżywaniu jakiejś tragedii jest " akcyjne" i krótkotrwałe. Gdy miną główne emocje, pęka "jak bańka mydlana" ....

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5