Seniorzy łapią bakcyla Internetu

2014-09-01 19:47:22(ost. akt: 2014-09-01 21:24:25)
Aniela Janik (z tyłu): — Moi seniorzy, tak jak wielu z nas wcześniej, gdy złapią bakcyla Internetu, sami nauczą się tego, co jest im potrzebne

Aniela Janik (z tyłu): — Moi seniorzy, tak jak wielu z nas wcześniej, gdy złapią bakcyla Internetu, sami nauczą się tego, co jest im potrzebne

Autor zdjęcia: Fot. Archiwum prywatne

— Czasem dochodzi do wzruszających scen. Jedna z pań założyła konto na Facebook'u i odnalazła swego wnuczka, po czym do niego napisała. Gdy ten jej natychmiast odpisał nie wierząc, że to babcia do niego pisze, ta popłakała się z emocji. Rozmawiali już do końca zajęć — mówi Aniela Janik z Sątop-Samulewa. Jest ona jednym z wielu "latarników", czyli osobą wprowadzającą seniorów w cyfrowy świat.
— Kim jest latarnik Polski Cyfrowej?
— To wolontariusz, który pokazuje starszemu pokoleniu Polaków drogę do świata cyfrowego, świata nowych technologii. Nie tyle uczy osoby w wieku 50+ jak obsługiwać komputer, co pokazuje im, jak na przykład mogą z pomocą Internetu spełniać swoje potrzeby i jakie korzyści z tych umiejętności płyną.

— Czyli prowadzisz po prostu kursy komputerowe dla seniorów?
— To nie są żadne kursy. To zajęcia, spotkania, wydarzenia, w których próbuję zainteresować ludzi w nieco starszym wieku korzystaniem z komputera i Internetu. Nie używam w czasie zajęć języka specjalistycznego, informatycznego.
Zajęcia opierają się na dwóch filarach. Pierwszy to potrzeby uczestników, a drugi korzyści płynące ze stosowania nowych technologii, w które początkowo uczestnicy nie wierzą, obawiają się ich. Tymczasem każdy, kto potrafi korzystać z Internetu, potrafi wymienić korzyści. To dostęp do bieżących informacji, tańsze i łatwe zakupy, wygoda bankowości elektronicznej, oszczędność czasu. Są to jednak rzeczy obce około 70 procent Polaków w wieku ponad 50 lat, którzy często nigdy sami nie usiedli za klawiaturą komputera, nie korzystają z telefonów komórkowych.

— Jak zostałaś latarniczką?
— Należę do osób bardzo aktywnych, rozpiera mnie energia. Szukam inicjatyw, które skłaniają ludzi do wyjścia z domów, dzielenia się swoimi umiejętnościami. Gdy na jednej z lokalnych stron internetowych trafiłam na ogłoszenie o naborze do projektu "Polska Cyfrowa Równych Szans", kliknęłam i wypełniłam formularz zgłoszeniowy. Byłam przekonana, że to lokalna, gminna inicjatywa prowadzenia szkoleń komputerowych dla osób w wieku ponad 50 lat. Dopiero jak się okazało, że mam pojechać na szkolenie doczytałam, że to projekt ogólnopolski, choć prowadzony w małych, lokalnych środowiskach.

— Ile osób skorzystało z organizowanych przez ciebie zajęć?
— Do tej pory zorganizowałam 109 zajęć dla osób, do których adresowany jest cały projekt wymyślony przez stowarzyszenie Miasta w Internecie. W zajęciach wzięło udział 836 osób. Te dane w żaden sposób nie oddają jednak skali przedsięwzięcia. Zasięg oddziaływania latarników jest znacznie większy, bo osoby, które już zostały przekonane do korzystania z technologii cyfrowych, namawiają znajomych, rodzinę do włączenia się w ten świat.

Zajęcia które prowadziłam w Sątopach-Samulewie, Reszlu czy Korszach nie mają za zadanie nauczyć uczestników biegłej obsługi komputera. To sposób na miłe spędzenie czasu wśród znajomych albo sposób na nawiązanie znajomości. Zajęcie nie są nigdy bez reszty poświęcone siedzeniu przed monitorem i ćwiczeniu technicznych umiejętności. Moi seniorzy, tak jak wielu z nas wcześniej, gdy złapią bakcyla Internetu, sami nauczą się tego, co jest im potrzebne.

Panie poszukują w sieci przepisów kulinarnych, wzorów potrzebnych do szydełkowania, poszukują nowych technik plastycznych, roślin ozdobnych i sposobów ich uprawy. Panowie poszukują wiadomości sportowych, informacji ze świata, spraw technicznych związanych z mechaniką pojazdów. Kolega latarnik opowiadał mi, jak przy omawianiu poczty elektronicznej panowie uczestniczący w zajęciach zaczęli korespondować ze sobą i natychmiast umówili się na piwo mówiąc, że to lepsze od telefonowania, bo żony przecież słyszą rozmowy, a mail jest "po cichu".

Ktoś inny ze zdziwieniem stwierdził, że stosunkowo tanio może kupić przez Internet maszynę rolniczą, której tradycyjnymi metodami poszukiwał już od dawna. Panie zaskoczone są, gdy wyszukiwarka pokazuje im natychmiast setki informacji o roślinach, których poszukiwały bezskutecznie od miesięcy.

— W jaki sposób skłaniasz ludzi do uczestniczenia w twoich zajęciach?
— To cały etap promocji podczas imprez, czy wydarzeń zupełnie nie związanych z komputerami i Internetem. Po prostu pokazuję się na dożynkach, w klubach seniora, podczas festynów i pokazuję, co można znaleźć w Internecie. Czasem wystarczy pokazać jak wirtualnie podróżować po świecie. Jeden z panów dzięki usłudze street view zajrzał do okien domu swojej córki mieszkającej w Belgii.

Najważniejsze jest jednak zwalczanie stereotypów. Ile to już razy słyszałam, że "to nie dla mnie", "za stary jestem", "to niebezpieczne", albo "wnuczek mi pokaże". Tymczasem wnuczek zwykle nie ma czasu na babcine prośby, a wszystkie inne obawy rozwiewają się zwykle po pierwszych zajęciach. Ludzie zaczynają wierzyć w swoje umiejętności. Czasem dochodzi do wzruszających scen. Jedna z pań założyła konto na Facebook'u i odnalazła swego wnuczka, po czym do niego napisała. Gdy ten jej natychmiast odpisał nie wierząc, że to babcia do niego pisze, ta popłakała się z emocji. Rozmawiali już do końca zajęć.

— Do czego wykorzystują komputer i Internet ci, którzy już uczestniczyli w twoich zajęciach?
— Z tym jest różnie. Chyba najwięcej osób do komunikacji z rodziną mieszkającą daleko. Odnawiają stare znajomości, a rozmawiając z wnuczkiem będącym w Anglii mogą go widzieć na ekranie. Niektórzy ograniczają się do poszukiwania informacji o uprawie działki, o lekach, własnym hobby. Są osoby, które aktywnie uczestniczą w cyfrowym świecie, tworzą blogi, strony internetowe. Coś mi się wydaje, że tacy przydaliby się waszej gazecie?

— To prawda! Promujemy dziennikarstwo obywatelskie, bo sami dziennikarze nie są w stanie dotrzeć wszędzie i opisać każdą ciekawą inicjatywę.
— No właśnie. We współpracy z latarnikami z Olsztyna "Gazeta Olsztyńska" zorganizowała warsztaty dziennikarskie dla osób, które taką pasję poczuły. Wśród moich "podopiecznych" są już piszący dziennikarze obywatelscy. Mój udział w przedsięwzięciu przynosi korzyści także mnie samej. Uczestniczyłam m.in. w warsztatach fotograficznych, historycznych, z komunikacji interpersonalnej. To pomogło mi zarówno w prowadzeniu zajęć, jak i normalnym życiu.

— Zajęcia przeznaczone są dla osób w wieku ponad 50 lat. W jakim wieku był najstarszy uczestnik?
— To pan z Sątop-Samulewa, który ma 87 lat. Z obsługą komputera radzi sobie zupełnie nieźle. Tak naprawdę nie ma granic wiekowych. Chętnie pomogę osobie młodszej. W czasie zajęć przekonałam się, że wiek metrykalny to zupełnie inna wartość niż wiek, jaki odczuwają uczestnicy. Sam fakt zdobywania nowych umiejętności odmładza ich, a ilości pomysłów na kreatywne spędzanie wolnego czasu młodzież może tym seniorom pozazdrościć.

— Słyszałem, że twoja działalność latarnicza zdobyła już uznanie.
— Wyróżniono mnie jako wolontariuszkę roku 2013 w gminie. Stowarzyszenie Miasta w Internecie wyróżniło mnie podczas ogólnopolskiego zjazdu latarników w Olsztynie. Wyróżnieniem był też wyjazd do Brukseli, do Parlamentu Europejskiego, i spotkanie z Danutą Huebner oraz specjalistami europejskimi zajmującymi się społeczeństwem informacyjnym. Proszę sobie wyobrazić, że ci specjaliści z otwartymi ustami przyjmowali informacje przekazywane im przez pozostałych latarników z całej Polski. Nie było to więc spotkanie dla spotkania, tylko wymiana doświadczeń. Cały projekt "Polska Cyfrowa Równych Szans" jest znakomicie oceniany w innych krajach europejskich. Tam nikt nie wpadł na pomysł, aby nie uczyć seniorów obsługi, tylko skłonić ich, aby sami się tym zainteresowali. Żeby nie wtłaczać im do głów pojęć w rodzaju "software", "pamięć operacyjna", "twardy dysk", tylko pokazać, jak się tego wszystkiego używa.

— Gdzie prowadzisz zajęcia. Jak cię znaleźć?
— Moje dane są na stronie internetowej latarnicy.pl W sierpniu zrobiłam sobie wakacyjną przerwę w zajęciach. Od września pewnie znowu pojawiać się będę w bibliotece w Reszlu, gdzie nadal jest wielu chętnych do uczestniczenia w zajęciach. Nie wykluczam też ponownego rozpoczęcia zajęć w Sątopach-Samulewie.


Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl



Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając na bisztynek.wm.pl w ramkę " ZAŁÓŻ PROFIL ", która znajduje się w prawym, górnym rogu strony. Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij tutaj
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. qwert #1474742 | 176.97.*.* 1 wrz 2014 23:44

    No udało się odnaleźć Panią Janik na stronie latarników https://latarnicy.pl/profiles/1298/wall

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5